Zaznacz stronę

Wielka Rycerzowa – Wielkanocna wyprawa w Beskidach

Opublikowane: 02/02/2024

Wielka Sobota zazwyczaj kojarzy się z przygotowaniami do Świąt Wielkanocnych, malowaniem jajek i spokojnym oczekiwaniem na pierwszy dzień świąt. Jednak dla nas, rodziny, która uwielbia wspólne wyprawy i nie stroni od aktywnego wypoczynku, ten dzień miał być inny. Postanowiliśmy zamienić domowe przygotowania na przygodę w górach, co było dla nas sposobem na świętowanie i jednoczesne czerpanie radości z bycia razem na łonie natury.

Nasz wybór padł na Wielką Rycerzową – szczyt, który od dawna chcieliśmy zdobyć, a jego słynna bacówka wydawała się idealnym miejscem na krótki odpoczynek podczas wędrówki. Mimo że pogoda nie zapowiadała się najlepiej, byliśmy zdecydowani, aby nie rezygnować z naszych planów. Zamiast tego, przygotowaliśmy się na wszelkie warunki, które mogłyby nas spotkać na szlaku. W końcu, jak mówi stare górskie przysłowie – nie ma złej pogody, są tylko źle przygotowani wędrowcy.

Poranne przygotowania i wyjazd

Nasza wielkanocna przygoda rozpoczęła się wczesnym rankiem, kiedy to jeszcze przed wschodem słońca, zaczęliśmy nasze przygotowania. Zgromadzenie odpowiedniego ekwipunku – ciepłej odzieży, butów trekkingowych, plecaków z zapasem jedzenia i picia, a także mapy i kompasu – było dla nas równie ważne, jak tradycyjne malowanie jajek. Chcieliśmy upewnić się, że na szlaku nie zabraknie nam niczego, co mogłoby być potrzebne do bezpiecznego i komfortowego pokonania trasy.

Wybór Soblówki jako punktu startowego był podyktowany nie tylko jej lokalizacją blisko żółtego szlaku na Wielką Rycerzową, ale również dostępnością parkingu, gdzie mogliśmy pozostawić nasz samochód. Kiedy dotarliśmy na miejsce, chmury nadal zasłaniały niebo, ale nasze humory były wysokie. Byliśmy gotowi na to, co miało nadejść, pewni, że każde wyzwanie na szlaku zbliży nas jeszcze bardziej do siebie.

Trasa na szczyt

Pierwsze kroki na żółtym szlaku nie były łatwe. Błoto i kałuże świadczyły o niedawnych opadach, a nasza determinacja została szybko wystawiona na próbę. Jednak z każdym metrem, który pokonywaliśmy, rosło nasze przekonanie, że decyzja o wyjeździe była słuszna.

Szlak na Wielką Rycerzową zaskoczył nas intensywną wycinką drzew. Widok przypominający szwajcarski ser, gdzie ¾ trasy pokrywała wyręb lasu, był dla nas nie tylko smutny, ale i nieco dezorientujący. Miejscami trudno było odnaleźć szlak, który zdawał się zniknąć wśród ściętych pni. Ta część wędrówki nauczyła nas, że w górach trzeba być przygotowanym na wszystko, nawet na konieczność śledzenia trasy na mapie, gdy znaki szlakowe znikają z pola widzenia.

Niemniej jednak, mimo początkowych trudności, nasze humory pozostały niezachwiane. Przebijanie się przez błoto i pokonywanie kałuż stało się częścią naszej przygody. Kiedy zaczęła padać mżawka, która towarzyszyła nam przez dobrą godzinę, zaakceptowaliśmy to jako kolejny element naszej wielkanocnej wędrówki. Mimo niepewnej pogody, byliśmy zdecydowani, że Wielka Rycerzowa musi zostać zdobyta.

Zmiana krajobrazu – od lasu do polany2

Podczas naszej wędrówki na Wielką Rycerzową, krajobraz, przez który przemierzaliśmy, zaczął stopniowo zmieniać swój charakter. Z gęstych, zalesionych terenów, które były świadkami intensywnej wycinki drzew, weszliśmy na otwartą przestrzeń polany. Ta zmiana scenerii była niczym oddech świeżości. Chociaż ślady ludzkiej interwencji w lesie były dla nas źródłem zmartwień, otwarta przestrzeń polany przyniosła nam uczucie wolności i przestrzeni, tak bardzo cenione podczas górskich wędrówek.

Mgła, która zaczęła się pojawiać wraz z naszym wejściem na polanę, oraz delikatnie padający śnieg, przemieniły otoczenie w scenerię niczym z bajki. Te momenty, kiedy otaczający nas świat zaczął przybierać magiczny wymiar, były dla nas przypomnieniem, że natura potrafi zaskoczyć i oczarować w najmniej oczekiwanych momentach. Dzieci, zafascynowane zmieniającym się krajobrazem, z zapartym tchem obserwowały, jak każdy kolejny krok odkrywa przed nami nowe, niezwykłe widoki.

Bacówka na Rycerzowej – chwila odpoczynku

Kiedy w końcu dotarliśmy do miejsca, które wydawało się być celem naszej wyprawy – bacówki na Rycerzowej – czuliśmy zmęczenie, ale jednocześnie ogromną satysfakcję. Zarys bacówki, który ukazał się nam przez mgłę, był niczym oaza, obietnicą chwili wytchnienia po godzinach wędrówki.

Bacówka przywitała nas ciepłem swoich wnętrz i zapachem drewna. Dzieci natychmiast ruszyły w poszukiwaniu pieczątek do swoich książeczek, co stało się już naszą rodziną tradycją podczas górskich wypraw. Wspólnie wybraliśmy odznaki do naszej kolekcji, a każdy wybór był małym świętowaniem kolejnego osiągniętego celu.

Przy stole w bacówce, zasłużenie odpoczywaliśmy, delektując się chwilą spokoju. Dzieci znalazły zajęcie w kąciku dla najmłodszych, co pozwoliło nam na chwilę oddechu i wymianę wrażeń z podróży. Obserwowanie, jak z czasem do bacówki zaczęli przybywać inni wędrowcy, przypomniało nam, że nie tylko my postanowiliśmy aktywnie spędzić ten świąteczny czas. Wspólny posiłek, rozmowy z innymi turystami i chwila relaksu sprawiły, że bacówka stała się dla nas symbolem gościnności i wspólnoty, jaką tworzą ludzie gór.

Niespodziewana zmiana pogody

Kiedy wyszliśmy ze schroniska Bacówki na Rycerzowej, przywitała nas całkowicie inna aura niż ta, którą zostawiliśmy za drzwiami. Niespodziewanie, pogoda, która do tej pory była łaskawa, zmieniła swój charakter, przynosząc ze sobą zamieć śnieżną. Śnieg zaczął sypać z nieba tak gęsto, że ograniczał widoczność, a z każdą minutą pokrywał szlak coraz grubszą warstwą białego puchu. To zmusiło nas do zmiany wcześniej zaplanowanej trasy powrotnej. Zdecydowaliśmy, że bezpieczniej będzie, jeśli nie będziemy wracać tą samą drogą, która teraz mogła być znacznie trudniejsza do przebycia.

Zdobycie wielkiej rycerzowej

Pomimo zaskakującej zmiany pogody, nasze postanowienie, by zdobyć szczyt Wielkiej Rycerzowej, pozostało niezmienne. Motywacja do osiągnięcia celu, wzmocniona przez wspólne przeżywanie nieprzewidzianych okoliczności, pchała nas do przodu. Walka z zamiecią, chociaż wymagająca, stała się kolejną przygodą, którą mieliśmy okazję doświadczyć jako rodzina. Gdy w końcu dotarliśmy na szczyt, uczucie triumfu i radości, które nas ogarnęło, było nie do opisania. Pomimo niekorzystnych warunków, udało nam się osiągnąć nasz wielkanocny cel.

Powrót – radość i wyzwania

Powrót do kwatery był zarówno radosnym, jak i wyzwaniem. Śnieg na szlaku, choć był przyczyną niekończącej się zabawy dla dzieci, stanowił także trudność, szczególnie kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki zmęczenia. „Z górki na pazurki”, jak dzieciaki nazwały zjeżdżanie po śnieżnych stokach, stało się główną atrakcją tej części wędrówki. Nasze próby, by zachować ostrożność i unikać przemoczenia, szybko zostały zignorowane w obliczu dziecięcej radości i śmiechu.

Wybór zielonego szlaku jako drogi powrotnej okazał się być mniej atrakcyjny widokowo, ale zdecydowanie bezpieczniejszy. Ta część naszej wyprawy dała nam cenny cień w upalne dni, choć teraz, w zimowej scenerii, był to raczej symboliczny gest. Mimo to, droga ta pozwoliła nam na spokojne zakończenie naszej przygody.

Nasza wędrówka na Wielką Rycerzową była pełna niespodziewanych zmian i wyzwań, ale także niezliczonych momentów radości i wzajemnego wsparcia. Każdy krok, każda pokonana przeszkoda i wspólnie spędzony czas na łonie natury, jeszcze bardziej zbliżyły nas do siebie, tworząc wspomnienia, które zostaną z nami na zawsze.