Zaznacz stronę

Wielka Racza – Wielkanocna przygoda w Beskidzie Żywieckim

Opublikowane: 18/12/2023

Każde święta to dla nas, rodziny miłośników gór i przygód, okazja do stworzenia niezapomnianych wspomnień. Tym razem, zbliżając się Wielkanoc, postanowiliśmy przełamać rutynę i spędzić ten wyjątkowy czas inaczej niż zwykle. Zamiast tradycyjnego, domowego świętowania, zapragnęliśmy połączyć rodzinne chwile z naszą pasją – górskimi wędrówkami. Wybór padł na malowniczy Beskid Żywiecki, a naszym celem miała być Wielka Racza – szczyt, który od dawna kusił nas swoimi widokami i trasami.

Wyjazd ten miał być nie tylko okazją do aktywnego spędzenia czasu, ale również doskonałym sposobem na nauczenie naszych dzieci wartości odkrywania nowych miejsc i doceniania piękna natury. Planowanie wyjazdu rozpoczęliśmy z wyprzedzeniem, szukając informacji o szlakach, atrakcjach oraz miejscu, gdzie moglibyśmy się zatrzymać. Pomocna dłoń przyszła od ekipy „mynaszlaku”, której rekomendacje okazały się kluczowe w wyborze kwatery oraz tras do pokonania.

Wybór miejsca na pobyt

Decyzja o spędzeniu świąt Wielkanocnych na łonie natury była jednym z łatwiejszych wyborów, jakie mieliśmy podjąć jako rodzina. Kolejnym krokiem było znalezienie idealnego miejsca na nasz pobyt, które byłoby nie tylko komfortowe, ale również blisko szlaków górskich, które planowaliśmy zdobyć. Nasze poszukiwania doprowadziły nas do Ujsoł – malowniczej miejscowości, która okazała się być strategicznym punktem na mapie naszych planów. Dzięki rekomendacjom otrzymanym od ekipy „mynaszlaku”, bez wahania zdecydowaliśmy się na kwaterę prowadzoną przez Panią Ewę.

Dom Pani Ewy wyróżniał się na tle innych ofert. Położony w cichej i spokojnej okolicy, oferował nie tylko czyste i przestronne pokoje, ale także łazienkę z podgrzewaną podłogą – mały luksus, który po długim dniu w górach z pewnością miałby dla nas ogromne znaczenie. Dodatkowym atutem była w pełni wyposażona kuchnia, która dawała nam możliwość przygotowania świątecznych potraw na własną rękę, oraz dostęp do Internetu, dzięki któremu mogliśmy na bieżąco dzielić się naszymi przygodami z bliskimi i znajomymi. Wybierając kwaterę u Pani Ewy, mieliśmy pewność, że nasz pobyt będzie nie tylko przyjemny, ale i bezproblemowy, a bliskość Rajczy zapewniała łatwy dostęp do sklepów, co było niezbędne do zaopatrzenia się w świąteczne produkty.

Planowanie trasy

Z lokalizacją kwatery ustaloną, przyszła pora na zaplanowanie naszej głównej przygody – wędrówki na Wielką Raczę. Z pomocą map i przewodników online, skupiliśmy się na wyborze szlaku, który byłby odpowiedni zarówno dla nas, jak i dla naszych dzieci. Żółty szlak z Roztok wydawał się idealny – niezbyt trudny, ale jednocześnie oferujący piękne widoki i ciekawe tereny do eksploracji.

Ekipa „mynaszlaku” ponownie okazała się nieocenionym źródłem wiedzy, zapewniając nam szczegółowe informacje o trasie oraz wskazówki, jak najlepiej przygotować się do wędrówki. Z ich pomocą mieliśmy pełną świadomość tego, czego możemy się spodziewać na szlaku, jakie wyposażenie będzie niezbędne i jak zaplanować dzień, aby w pełni wykorzystać czas na szlaku.

Nasze przygotowania do wyjazdu były mieszanką podekscytowania i skrupulatnego planowania. Chcieliśmy, aby ten wyjazd był niezapomnianym doświadczeniem dla całej rodziny, dlatego każdy szczegół miał znaczenie. Od wyboru odpowiedniego miejsca na pobyt, przez zaplanowanie trasy, aż po spakowanie niezbędnego sprzętu – wszystko było przemyślane, aby nasza wielkanocna przygoda na Wielką Raczę była pełna radości, odkryć i bezpiecznego, rodzinnego czasu w górach.

Start w Roztokach

Pierwszy dzień naszego górskiego wyjazdu rozpoczął się w Roztokach, maleńkiej miejscowości, która miała być bramą do naszej przygody na Wielką Raczę. Pomimo wiosennego kalendarza, przyroda zdawała się mieć inne zdanie – szlak przywitał nas raczej jesiennym krajobrazem, z błotem i kałużami stanowiącymi pierwsze wyzwania na naszej drodze. Szybko okazało się, że bez odpowiedniego obuwia górskiego, przejście suchą stopą byłoby niemożliwe. To był pierwszy test naszego przygotowania i wytrwałości.

Zmiana warunków – od błota do śniegu

W miarę zdobywania wysokości, jesienny krajobraz zaczął powoli ustępować miejsca zimowemu sceneriom. Błoto na ścieżce zastąpił śnieg, co dla naszych dzieci, było prawdziwym powodem do radości. Zima w centrum Polski tego roku była wyjątkowo łagodna, a szansa na zabawę w śniegu – rzadka. Teraz, na szlaku Wielkiej Raczy, mieli okazję nadrobić zaległości. Rzucanie się śnieżkami, tworzenie śniegowych figurek i próby aniołów na śniegu stały się nieodłącznym elementem naszej wędrówki.

Wyzwania zimowego szlaku

Poruszanie się po zimowym szlaku wymagało od nas wszystkich większego wysiłku. Zauważyłem to szczególnie ja, walcząc z zapadaniem się w głębokim śniegu. Dzieci, choć na początku zachwycone zimową aurą, z czasem zaczęły odczuwać zmęczenie nieustannym brodzeniem przez zaspy. Dystanse, które latem pokonywaliśmy z łatwością, zimą wydawały się dłuższe i bardziej wymagające. To był ważny moment, by nauczyć dzieci, że każda pora roku w górach ma swoje specyficzne wyzwania, ale również i uroki.

Trasa żółtym szlakiem, pomimo zimowych utrudnień, była niezwykle malownicza i oferowała wspaniałe widoki na otaczające nas góry. Latem, jak przypuszczaliśmy, musi być idealna dla rodzin z dziećmi. Tym razem jednak towarzystwo na szlaku mieliśmy skromne – poza nami na trasie spotkaliśmy tylko jedną parę turystów oraz ratowników GOPR, co dodatkowo podkreślało surowy, ale piękny charakter zimowej górskiej przyrody.

Dotarcie do schroniska

Po kilku godzinach marszu, pełnego śmiechu dzieci i wspólnego pokonywania zimowych przeszkód, naszym oczom ukazało się wyczekiwane schronisko na Wielkiej Raczy. Ten moment, gdy z trudności szlaku wyłania się cel naszej podróży, zawsze niesie ze sobą ogromną satysfakcję i radość. Nie inaczej było tym razem. Schronisko, wyłaniające się zza zaspy śniegu, stanowiło obietnicę chwili odpoczynku i ciepła po mroźnej wędrówce.

Wspinaczka na punkt widokowy

Nim jednak pozwoliliśmy sobie na odpoczynek, postanowiliśmy zdobyć pobliski punkt widokowy, z którego rozciągała się panorama Beskidu Żywieckiego. Dla nas, jako rodziny, która ceni sobie każdy moment spędzony na łonie natury, możliwość podziwiania takiego widoku była nie do przecenienia. Zdjęcia, które tam zrobiliśmy, nie oddadzą w pełni majestatu otaczających nas gór, ale na pewno staną się cenną pamiątką z naszej wielkanocnej przygody.

Przerwa w schronisku

Po chwili zachwytu nad beskidzkim krajobrazem, udaliśmy się do schroniska, by na chwilę się ogrzać i posilić. Właśnie tam mieliśmy okazję przetestować termos obiadowy, który zabrałem ze sobą, mając nadzieję, że pozwoli nam na ciepły posiłek po całym dniu w zimowych warunkach. O szczegółach tego testu napiszę więcej w oddzielnym wpisie, ale już mogę zdradzić, że był to kolejny element, który sprawił, iż nasz wyjazd stał się jeszcze bardziej wyjątkowy.

Czas spędzony w schronisku na Wielkiej Raczy był dla nas wszystkich nie tylko momentem odpoczynku, ale także okazją do docenienia tego, jak wiele możemy zyskać, decydując się na wspólne przeżywanie takich przygód. To w takich momentach, w cieple schroniskowej sali, otoczeni pięknem gór, rodzina staje się jeszcze bliższa, a wspólne wspomnienia tworzą więź, która trwa znacznie dłużej niż świąteczny wyjazd.

Zmiana pogody i łatwiejszy powrót

Po odpoczynku i wzmocnieniu w schronisku na Wielkiej Raczy nadszedł czas, aby rozpocząć drogę powrotną. Pogoda, która do tej pory była naszym sprzymierzeńcem, zaczęła pokazywać swoje inne, bardziej kapryśne oblicze. Niebo zaciągnęło się chmurami, a lekki wiosenny powiew zamienił się w chłodniejszy, przypominający jesień wiatr. Jednakże, zamiast martwić się zmieniającymi się warunkami, przyjęliśmy je jako kolejną część naszej przygody. Szlak, który wcześniej prowadził nas w górę, teraz ułatwiał marsz, delikatnie opadając w dół. Dzieci, zawsze bardziej entuzjastyczne przy zbieganiu niż przy wspinaczce, znów znalazły powody do radości, korzystając z ostatnich resztek śniegu na zabawę.

Powrót do ciepłej kwatery

Zmęczeni, ale szczęśliwi, dotarliśmy z powrotem do naszej kwatery u Pani Ewy. Jak zawsze, mogliśmy liczyć na ciepłe przyjęcie. Pokój przywitał nas przyjemnym ciepłem z ogrzewania, a gorąca woda pod prysznicem była prawdziwym błogosławieństwem po całym dniu spędzonym na mroźnym powietrzu. Dzieci szybko zajęły się oglądaniem bajek, zasłużenie odpoczywając po dniu pełnym wrażeń, podczas gdy my z żoną, rozsiadłszy się przy stole z mapami i przewodnikami, zaczęliśmy planować kolejne dni naszego pobytu.

Ten wieczór, spędzony na wspólnym rozmyślaniu o kolejnych przygodach, był idealnym zakończeniem dnia. Pani Ewa, jak zwykle, zadbała o to, aby w kwatery niczego nam nie brakowało, co tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że decyzja o spędzeniu świąt Wielkanocnych w Beskidzie Żywieckim była jedną z najlepszych, jakie mogliśmy podjąć.